Historia pewnej miłości: młody na siłowni

10 maja, 2019

Takie historie są przecież niemożliwe. A jednak ta się zdarzyła!

Na tą starą krakowską siłownię chodzę od kilku lat. Nie żebym pakował czy coś takiego. Wpadam tu rzadko, słowo „często” oznacza u mnie 3 razy w miesiącu. Rezultatów więc brak. Mam 36 lat i jestem prawie slim. Wiem, że „prawie robi wielką różnicę”, ale w moim przypadku to i tak sukces. 10 lat temu byłem 26 latkiem z brzuchem i grubymi nogami. Brzucha już nie ma (sześciopaka też nie), a nogi na zdjęciach wyglądają lepiej, choć kiedy patrzę w lustro mam do nich jeszcze wiele zastrzeżeń.

Jestem świadomy, że poćwiczyć przychodzę także po to by popatrzeć. Na innych. Na ideały. Czy to grzech, czasem się poślinić? Lubię to. Choć po głowie od dawna chodzi mi pomysł zmiany siłowni. Na tą moją wpadają chyba głównie kulturyści. Dużo mięśni, wielkie cielska i skóra po solarium. Dla mnie to średnio fajne. Nawet wydaje mi się, że Oni inaczej pachną… I wcale Ich nie wącham specjalnie, tak sobie kiedyś pomyślałem wchodząc do szatni, z której Oni akurat grupowo wychodzili.

Dniem, w którym pokochałem to miejsce, bo zmieniło się wszystko łącznie z zapachem, był czwartek. Gorące lato, za którym nie przepadam. Wiedziałem, że muszę zmusić się znowu do ruchu, dlatego skuszony ćwiczeniami w klimatyzowanym pomieszczeniu i pragnieniem zobaczenia jak pięknie wyglądają inni faceci, których nigdy nie będę miał, zaraz po pracy spakowałem się na siłownie. Wchodząc do budynku zrobiłem z siebie idiotę, ale na szczęście nikt tego nie widział. Podchodząc do szklanych drzwi skierowanych do recepcji zobaczyłem młodego boga. Krótkie, obcisłe, czarne spodenki i niebieski podkoszulek leżały na nim idealnie. Stał tyłem jakby na coś czekał. Miał krótkie, ciemne włosy. Był szczupły, ale postura wskazywała na sportowy tryb życia. Otworzyłem pierwsze drzwi. On nadal stał tyłem, w szerokim, dziwnym rozkroku. Nie mogłem oderwać od Niego wzorku. Zacząłem analizować ten rozkrok. Pomyślałem, że pewnie właśnie chłopak skończył ćwiczenia na te piękne długie nogi, akurat idzie do domu, więc cholera się miniemy. Nie zobaczę go w szatni, nie będę szukał go wzrokiem na sali ćwiczeń. Fuck! Mój mózg szalał, zrobiło mi się gorąco… wtedy uświadomiłem sobie, że przez dłuższą chwilę stałem między pierwszymi i drugimi drzwiami i szukałem ręką klamki do tych drugich. Moje podniecenie zmieniło się w zażenowanie. Temperatura spadła. Otworzyłem w końcu drzwi. Przeszedłem obok Niego idąc w stronę pustej lady. Pisał smsa. Nie podniósł wzroku. W sumie to i dobrze, bo mogłem się napatrzeć. Skanowałem go długo, bo jak zawsze trzeba było czekać na recepcji na jedną z pań, która wydaje klucze do szatni. Serce znowu zaczęło mi szybciej bić. Na nogach pojawiła się gęsia skórka. I oczywiście wtedy musiałem usłyszeć – Karta jest? – czyli klasyczne pytanie na powitanie. Nie chciałem już przy Niej tak patrzeć na Niego. Żałowałem, że przerwała ten piękny czas. Idąc w stronę szatni liczyłem jeszcze, że zobaczę Jego odbicie w lustrze… ale nie udało się.

Przebieranie zajęło mi więcej czasu niż zwykle. Starałem się przeanalizować mój kalendarz, by od teraz pojawiać się na siłowni właśnie w czwartki, ale oczywiście odpowiednio wcześniej. W mojej głowie na przemian liczyłem jak mam dojeżdżać, by Go tu spotkać i co bym mu zrobił jakbym mógł poszaleć z Nim sam na sam… Im szybciej biło moje serce, tym wolniej się przebierałem. Na szczęście byłem sam w szatni. Ale szczęście przerwał ktoś wchodząc do pomieszczenia. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Schowany między rzędami szafek przyspieszyłem ubieranie się. Usiadłem, by zawiązać buty, schyliłem się i katem oka zobaczyłem ponownie te same długie i boskie nogi zakończone czarnymi, obcisłymi spodenkami. Podeszły do mnie pewnym krokiem i zatrzymały się w znanym mi rozkroku. – Cześć. Mam szafkę obok – powiedział. Wstałem tak szybko, że nie było czasu przyjrzeć się temu co miał w tych spodenkach. Zatkało mnie. Uśmiechnąłem się tylko i przesunąłem, by mógł odłożyć torbę. Choć nigdy nie myślałem, że dwudziestoparoletni, wysportowany chłopak może być w moim, podobało mi się w Nim wszystko. Nawet to jak rzucił torbę na ławkę. Uśmiechnął się do mnie. Jego delikatny uśmiech, na delikatnej twarzy, do tego mocne, ale nie zbyt napęczniałe ramiona sprawiły, że się zawstydziłem. Dlatego szybko wziąłem klucz i zamknąłem szafkę. Chciałem jednocześnie tak w nieskończoność stać obok Niego i uciec z szatni na salę, by poczuć się mniej zaczerwieniony na twarzy. – Fajnie wyglądasz, więc pewnie ćwiczysz tu często. Ja jestem tu pierwszy raz. Dobrze się tu ćwiczy? – powiedział pięknym głosem mój młody bóg. Stałem tak przez chwilę patrząc mu w oczy, bo był tak wysoki jak ja. Stałem i zabrakło mi słów. Mam 36 lat i od 10 lat zajmuję się sprzedażą bezpośrednią a na proste pytanie zwykłego chłopaka, który właśnie zaczął zdejmować spodenki, nie potrafiłem odpowiedzieć.

– W sumie nawet nie źle. Choć to pewnie nie najlepsza siłownia w mieście – odpowiedziałem po chwili.

Ja właśnie wynająłem w okolicy mieszkanie i tu mam najbliżej. Zobaczę, może jeszcze czegoś poszukam – powiedział, znowu się uśmiechając. – Nie będę Cię zatrzymywał. Do zobaczenia na sali – dodał po chwili.

Odpowiedziałem tylko uśmiechem. Moje gardło było ściśnięte jak nigdy. Wychodząc z szatni znowu szukałem Go w lustrze. I przez kilka sekund widziałem jak obcisła koszulka powoli ale stanowczo odsłania Jego plecy. Na salę szedłem z otwarta buzią. Szczena mi opadała.

Na bieżni, na atlasie i na ergometrze szło mi jak nigdy. Rozgrzewka w szatni bardzo pomogła. Wzrokiem łatałem jednak jak opętany szukając Go bezustannie. Nie zauważyłem jak wszedł na sale, ale potem co kilka minut udawało mi się zeskanować go dokładnie. Jeszcze krótsze, niebieskie spodenki i biała podkoszulka z jakimś napisem były moim wyznacznikiem. Zachowywałem się jak dziecko. Kiedy On zmieniał przyrząd ja też. Ustawiałem się tak by z daleka widzieć go co jakiś czas. Nie chciałem, by się zorientował, że w mojej głowie był tylko On.

Nie spojrzał na mnie ani razu. Choć kilka razy mógł, bo patrzył w moją stronę. Poczułem się pewniejszy, więc nawet chciałem, by nasz wzrok spotkał się choć na chwilę. Chciałem odpowiedzieć mu uśmiechem. Po półtorej godziny byłem wykończony. Ćwiczyłem jak nigdy bez przerwy. On wyglądał na takiego, który jeszcze mógł tak ćwiczyć kolejną godzinę. Ekscytacja powoli zmieniała się w codzienność. 36-latek nie może przecież być dobrą parą dla dwudziestoparoletniego chłopaka, który pewnie ma nie jedną dziewczynę.

Wróciłem do szatni. Wziąłem krótki prysznic. Chciałem szybko wrócić do domu i pobrudzić całą łazienkę myśląc o Nim. Ubrałem się i zamykałem szafkę. Klucz zablokował się tak, że nie mogłem go ruszyć. Poczułem się beznadziejnie i bezradnie.

Hej – usłyszałem od Niego kiedy podchodził do mnie. W kilka sekund zdjął koszulkę i spojrzał na mnie. – Zacięty klucz? – zapytał.

Tak pierwszy raz mi się to zdarza – odpowiedziałem, nawet stanowczo.

Podszedł bliżej z uśmiecham. Prawą ręką objął mój kart, lewą przejął klucz do szafki. Ciarki mnie przeszły. Spojrzałem na Jego idealne ręce, ramiona i sześciopak na brzuchu. Poczułem się jak uczeń, któremu pomaga starszy kolega.

Cdn.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *


O blogu

Witajcie na blogu dla facetów, którzy lubią facetów! Jestem Paweł i mieszkam w Poznaniu. Piszę o przystojniakach, tym co dzieje się w świecie LGBT, filmach, serialach i ciekawostkach dotyczących mężczyzn!


Facebook

YouTube

Instagram